Najnowsze wpisy, strona 13


gru 28 2005 Kim jestem, że to właśnie ja...
Komentarze: 3

Jest na tym świecie ktoś, ktoś tak bardzo mi bliski kto sprawia, że piękniejszy jest mój świat. Czasem tak sobie myśle, że nie zasłużylem sobie na ten cud, czasem tak myśle, że Bóg się pomylił, że to szczęście mi dał... Nie wiem czym sobie zwykły człowiek taki jak ja zasługuje na tak wielką i piękną miłość. Dziwny jest ten świat, człowiek się rodzi po to żeby kochać i być kochanym. Ale nie przestaję myśleć, że to wszystko jest jednym wielkim snem, że sie obudzę i znowu będę sam. No bo i czym ja sobie zasłużyłem na własnego Anioła??? Nie zrobiłem w życiu nic niezwykłego, nie jestem też nikim niezwykłym. A jednak to ja... to ja dostałem od życia najcenniejszy Skarb. Dostałem coś co pozwala mi żyć. A sam mogę dać tylko swoją miłość. Pomyśleć można, że jestem nieszczęśliwy czy coś w tym stylu, ale nie. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Tak szczęśliwym, żę nie potrafię nawet opisać tego co czuję słowami. Bo nie ma takich słów, które wyraziłyby to co czuję. Jedyne co mogę powiedzieć to, to że kocham... Kocham Cię Skarbie...

chce-tu-zostac : :
gru 20 2005 Wewnętrzna obawa przed...
Komentarze: 2

Miłość to coś wyjątkowego, miłość to obawa, że to stracimy. Dawno nie było notki, ale tak naprawdę to chciałem sobie parę spraw poukładać w głowie... Miłość - to najpiękniejsze co mnie w życiu spotkało, ale cały czas jest obawa i lęk gdzieś tam głęboko w głowie, że mogę to stracić, że mogę zostać sam. Boję się i nie wstydzę się do tego przyznać. Jest to jedyna rzecz, której się naprawdę boję... bo ja zwyczajnie nie chcę zostać sam. Zresztą nie tylko ja, każdy człowiek nie chce być sam. Każdy potrzebuje kogoś bliskiego, kogoś kto będzie go kochał. Tak już jest zbudowany ten świat. Ktoś pewnie pomyśli, że przeżywam jakiś kryzys. Czy też mój związek przeżywa jakiś kryzys. Nie, nie przeżywa. Już dawno nie było tak dobrze :) Problem tak naprawdę tkwi gdzie indziej. Tak naprawdę chodzi o to, że ja teraz mam studia, a Słoneczko ma maturę... nie mamy już dla siebie tyle czasu co dawnej. I to jest dołujące. Myśl, że nie mogę spędzać ze Słoneczkiem tyle czasu co dawniej. Boję się, że znajdzie pocieszenie w ramionach innego. Ja wiem głupie to, ale nic nie poradzę, że w mojej głowie siedzą takie bzdurne myśli, że miewam takie urojenia. Przyznam, że dawniej nie odczuwałem... takiego... sam nawet nie wiem jak to opisać... wewnętrznego podniecenia. Takie określenie chyba będzie właściwe. Dawniej widywaliśmy się praktycznie codziennie (choćby na przerwach w szkole) i inaczej reagowałem. Teraz jak wiem, że się zobaczymy, że będę mógł tak mocno się do niej przytulić to aż coś w środku chwyta mnie za serce. Może to tęsknota... ale jest to piękne. Kiedy już jesteśmy razem upajam się każda spędzoną wspólnie chwilą. Cieszę się, że mogę oddychać tym samym powietrzem co ona... ale to nie trwa wiecznie, a szkoda. Oddał bym wszystko co mam by móc już zawsze być z moim kochanym Promyczkiem szczęścia. I chyba stąd te wszystkie myśli, z obawy, że mogę to wszystko stracić. Myśl, że znowu mogę być sam, że znowu mogę być nieszczęśliwy sprawia, że nie potrafię się na niczym innym skoncentrować. Każda moja myśl krąży wokół Słoneczka. To ciągłe zastanawianie się co może teraz robić, gdzie jest, z kim jest... może i mam na jej punkcie obsesje, ale to sprawia mi ogromną radość. Bo ona nauczyła mnie cieszyć się życiem, to ona nauczyła kochać. To dzięki niej wiem, że żyję. Nie chce tego stracić...

chce-tu-zostac : :
lis 15 2005 Czemu tak jest?
Komentarze: 1

Dlaczego ludzie którzy się bardzo kochają tak często i boleśnie się krzywdzą? To pytanie po części zadaję sobie na bazie własnych autopsji, ale nie tylko. Acz chciałbym się skupić na sobie. Krzywdzimy nam bliskie osoby często nie świadomie, a przecież nie powinno tak być. Bo jeśli kocham to nie powinienem krzywdzić tej jednej jedynej, której oddałem swoje serce. Może bierz się to stąd, że człowiek ma to do siebie, że czasem powie coś bez zastanowienia, a potem tego bardzo żałuje, ale wtedy jest już za późno... Tak wogóle zacząłem tą notkę tak jakoś mało optymistycznie i ktoś mógłby pomyśleć, ze jestem świeżo po zerwaniu ze swoją Miłością, ale uspokajam, że tak nie jest. Notka ta jest pisana pod wpływem ostatnich zdarzeń na przestrzeni ostatniego tygodnia jakie miały miejsce w moim życiu. Najpierw się dowiedziałem, że mój najczarniejszy sen się spełnił (zresztą nie o to chodzi w tej notce), a potem kłótnia. Siedzę gapię się w monitor i zastanawiam się co się ze mną stało... Co się stało z wrażliwym i czułym facetem jakim byłem. Dawniej było tak, że nic nie było w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, no może prawie nic. A dzisiaj czepiam się byle czego. Wystarczy mi mała iskra, byle powód by wybuchnąć złością... A może tylko staram się sobie wmówić, że tak jest. Może nadal jestem tym samym facetem, a tylko wystarczy powiedzieć: "No trudno ludzie się kłócą, kłócili się i będą się kłócić, niezależnie od tego jak bardzo się kochają". Tylko, że ja nie chcę się już kłócić, za bardzo przeżywam każdą naszą kłótnie. Za bardzo każda nasza kłótnia mnie boli... każda kłótnia jest jak sztylet, który głęboko i boleśnie wbija się w serce. Jasne, że fajnie jest się godzić, ale ten ból, ta blizna na sercu zostaje. Czasem żałuję, że nie można cofnąć czasu. cofnąć się by zmienić przeszłość, by zmienić jedną rzecz w moim życiu, rzecz od której w zasadzie rodzi się każda kłótnia. ale czasu nie można cofnąć, można jedynie spróbować nauczyć się żyć z przeszłością i starać się do niej nie wracać. Jest to trudne, ale wierzę całym sercem, że jeżeli się kocha, naprawdę się kocha to wtedy wszystko jest możliwe. Wtedy nie ma rzeczy niemożliwych do zrobienia i do przezwyciężenia. Wierzę w to, może ktoś mi powie, że jestem głupi bo wierzę w siłę miłości, ale ja już nie raz się przekonałem, że miłość potrafi przezwyciężyć wszystko. Przy każdej kłótni wiem, że będzie dobrze, ale zanim będzie dobrze to powiemy sobie kilka bardzo bolesnych słów. A słowa przecież bolą bardziej aniżeli czyny. Cieszę się, że już jest dobrze, że wszystko jest wyjaśnione. Tylko na jak długo... nie wiem. To pytanie pozostaje na razie bez odpowiedzi. Dopiero czas pokaże...

Najważniejsze jest to by starać się panować nad własnymi emocjami w momentach kiedy dwojgiem ludzi dochodzi do spięć. Szczególnie dwojgiem ludzi którzy się kochają. Bo tak się zastanawiam czemu nie jestem wtedy w stanie zapanować nad emocjami, czemu te biorą nade mną górę? Chciałbym to wiedzieć, może wtedy sprawiałbym mniej bólu i przykrości osobie, która tak kocham...

 

chce-tu-zostac : :
lis 08 2005 Szacunek
Komentarze: 1

Do napisania tej notki skłoniła mnie pewna sytuacja, której byłem świadkiem. Mianowicie stałem sobie na przystanku czekając na autobus, a obok mnie stał chłopak z dwiema dziewczynami i rozmawiali. Jakoś nie interesowało mnie o czym rozmawiali, zresztą niegrzecznie jest podsłuchiwać. Jednak no chcąc, nie chcą rozmowę słyszałem. Osoby te rozmawiały o tym maturze (jak się okazało są to maturzyści, którzy będą w maju zdawać maturę). Przyjechał autobus i zarówno ja jak i te trzy osoby weszliśmy do autobusu. Rozmowa pomiędzy tymi młodymi ludźmi toczyła się nadal, aż w pewnym momencie chłopak zaczął opowiadać o swojej dziewczynie i o tym jaki ona wybiera przedmioty na maturę. W sumie to przecież nic takiego ktoś powie... no bo co takiego z tej rozmowy miało mnie skłonić do napisania notki. Wiec już wyjaśniam. Do napisania notki skłoniło mnie to jak ten chłopak zaczął opowiadać o swojej dziewczynie, a było to (cytując tutaj tego 'jegomościa'): "A moja dupa na maturę wzięła sobie (...)". Zaraz jak to usłyszałem pomyślałem sobie skąd się biorą takie matoły?! Nie mam pojęcia jak wyglądają stosunki między nimi, ale jednego jestem pewien, żadna normalna dziewczyna nie chciała by być raczej nazywana przez swojego chłopaka 'dupą'. Kwestia szacunku w związku jest podstawą do 'normalności' tego związku. Psychologiem co prawda nie jestem, ale wiem za to że szacunek do bliskiej naszemu sercu osoby jest najważniejszy. Bo ja już w tym momęcie pomijam fakt, że ten palant wykazał się ogólnie nie tylko brakiem szacunku do swojej dziewczyny, ale i do wszystkich kobiet. Ze swoim Słoneczkiem jestem już jakby nie było 17 miesięcy i przez ten okres czasu nawet przez myśl mi nie przeszło określenie mojego Szczęścia mianem 'dupy' czy innego tego typu. Przyznaję (może jestem staroświecki czy coś) ale wyznaję zasadę, że kobiety nie bije się nawet kwiatkiem, a słowo 'dupa' było niemal jak cegłówka, obrazowo przedstawiając. Bo przecież słowo znacznie bardziej boli. Człowiek jest w stanie wybaczyć jakiś czyn drugiego człowieka, ale z wypowiedzianym przykrym słowem jest już znacznie trudniej. Bolesne słowo tkwi gdzieś tam w podświadomości i od czasu do czasu powraca sprawiając ogromny ból. Do teraz zastanawiam się jak można się wykazać tak wielkim brakiem szacunku... Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że ludzie tego pokroju pójdą kiedyś po rozum do głowy i zmądrzeją, zaczną szanować, może nie wszystkich ludzi, ale chociaż tą najbliższą im osobę.

PS. Wszystkich wrażliwych przepraszam za nadużycie słowa 'dupa' :) Ale chciałem oddać wyraz beznadziejności tego faceta.

chce-tu-zostac : :
paź 14 2005 Sny...
Komentarze: 6

Te sny już od dawna mnie męczą, nie są wcale przyjemne. Człowiek budzi się cały zlany potem i zastanawia się czy to był tylko sen... ??? A może jednak to prawda. Od dłuższego już czasu mam sny, w których moje Słoneczko albo całuje się z innym, albo mnie zdradza z innym. Ponoć sny należy odczytywać na odwrót, nie wiem ile w tym jest prawdy. Jednak wiem, że przedwczorajszy sen zmienił mnie, mam nadzieję, że na lepsze. Nie było w nim żadnej zdrady. Po prostu w tym śnie Słoneczko moje najkofańsze powiedziało, ze ma już dość tego mojego zaniedbywania jej osoby. Tego, że już się nie troszczę o nią jak dawniej i tego, że przestało mi już na niej zależeć. Ten sen był niczym "Opowieść Wigilijna" dla bohatera książki Pana Scrooge'a. Wiadomo Scrooge'a odwiedzają duchy, po tej wizycie bohater się zmienia. Tak samo ja po tym jak się tylko obudziłem postanowiłem się zmienić, obudziłem się z nowym zapasem energii. Od samego rana wysyłałem milusie, fajniusie, słodziusie smski. Swoją drogą dawno tego nie robiłem i zapomniałem jak wielką frajdę sprawiało mi pisanie wierszyków, które potem smsem wysyłałem mojej ukochanej. Mam nowy zapas energii i nie zamierzam go zmarnować, nie pozwolę żeby sen stał się rzeczywistością. Może i racja, że gdyby nie sen to bym nie przejrzał na oczy, ale czasem człowiek nie dostrzega tych najważniejszych rzeczy. Czasem człowiekowi potrzebny jest solidny kopniak, żeby wyjść z amoku, w którym tkwi i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie wiem czy to była 'siła wyższa' czy też tylko podświadomość, nie mniej jednak to 'coś' sprawiło, że zacząłem całym sobą cieszyć się z życia i z miłości jaką mnie moja ukochana obdarzyła.

W tym miejscu należy się małe sprostowanie/wyjaśnienie. Słowo wyjaśnienie będzie zdecydowanie najwłaściwsze. Nie chodzi mi o to, że nie zależało mi lub też nie cieszyłem się z tego, że jest osoba, która mnie kocha. Cieszyłem się, ale nie tak samo jak dawniej kiedy się poznaliśmy. Cieszyłem się inaczej... Bo jak już kiedyś usłyszałem facet tak już ma. Kiedy mu zależy to się stara, 'staje na głowie' żeby zdobyć kobietę, a kiedy ona już jest z nim, kiedy są parą nie wykazuje już takowej aktywności romantyzmu. Przestaje się starać bo sądzi, że jest samcem dominującym i może czuć się niezagrożony. Jednak ja wiem, że jest inaczej o kobietę trzeba dbać i się troszczyć. Kobieta jest jak kwiat. Pozwolę sobie przytoczyć tutaj komentarz ERRADA "Nawet najpiękniejsze kwiaty zwiędną, jeżeli nie będziesz o nie dbał...". Mądre to jest, a co ważniejsze takie życiowe. Do póki facet nie zrozumie tych słów nie będzie naprawdę szczęśliwy. Ja zrozumiałem i mogę teraz powiedzieć, że jestem szczęśliwy.

I już tak na koniec tylko pozwolę sobie podziękować ERRAD-owi za naprawdę 'życiowe' komentarze. Dziękuję w imieniu swoim jak i mojego Słoneczka :) Wielkie dzięki! Twoje komentarze są naprawdę budujące i przepełnione mądrością... rany jak ja bym chciał tak pisać :)

chce-tu-zostac : :