Komentarze: 0
Coraz częściej mam wątpliwości co do pójścia gdzieś z Natalią. Narobiłem sobie ogromnych nadziei, niewiadomo nawet czy potrzebnie. Chcę iść i to bardzo, ale boję się kolejnego rozczarowania. Nie jest łatwo coś zdecydować. Poszedłbym, ale nie wiem czy wytrzymałbym psychicznie i emocjonalnie kolejne rozczarowanie. W ostatnim czasie było ich kilka. Jestem zły na siebie. Nie tak to miało być, nie chciałem wiązać żadnych nadziei co do tego spotkania, a jednak serce wie swoje... Zaczynam się bać, sam już nie wiem nawet czego. Czemu serce i rozum nigdy nie mogą się ze sobą zgodzić, tylko zawsze jedno odwrotnie niż drugie. Ja wiem, najlepiej posłuchać serca, tzn. pójść i się dobrze bawić. Ale co będzie w momencie kiedy uświadomię sobie, że to tylko czysto koleżeńskie spotkanie, nic więcej. Jak się wtedy zachowam? Jak zniosę kolejną porażkę? Jak przyjmę fakt, że po raz kolejny narobiłem sobie tylko złudnych nadziei? Właśnie tego się boję, kolejnego odtrącenia. Muszę spokojnie siąść i dobrze wszystko przemyśleć, zastanowić się... muszę bardzo dobrze wszystko sobie przemyśleć, żebym potem nie żałował swojej decyzji, że zrobiłem tak, a nie inaczej. Tym bardziej, że nie chcę na siłę ładować się w czyjeś życie.