Archiwum 14 marca 2006


mar 14 2006 Niepotrzebny
Komentarze: 0

"Budzić się nikomu niepotrzebnym, jak w koszmarnym śni...". Czarne chmury zawisły nade mną, ciągła depresja nie chce minąć. Cytat, którym zacząłem notkę nie jest przypadkowy. Od kilku dni czuję się niepotrzebny. Zupełnie nikomu niepotrzebny. Każdy ma swoje sprawy, nikt nie ma dla mnie czasu, a mi jest tak bardzo ciężko. Chciałbym siąść, pogadać... nawet o takich bzdurach, ale za to czuć, że jestem potrzebny. Nawet Łukasz ostatnio nie ma czasu, tzn. może i ma ale nie chcę mu zajmować czasu. Przygotowuje się do przyjazdu Moniki... nie chcę mu przeszkadzać. Może to nie jest dobre dla mnie, taki odsuwanie się w kąt. Tak naprawdę to wszystko sprowadza się do jednego. Doskonale zdaję sobie sprawę, że to nie jest możliwe, ale chciałbym czuć się znowu potrzebny. A pamiętam jeszcze jak dwa lata temu zapewniałem wszystkich (z samym sobą na czele), że stały związek i uczucie to nie dla mnie. Byłem wtedy pewien, że nie jest mi to potrzebne, że najlepiej jest być samemu. A jeśli być w jakimś związku to tylko w takim luźnym, bez żadnych zobowiązań. Zmieniłem zdanie dopiero jak 'zasmakowałem' życia w stałym związku. Kiedy wszystko straciłem, zrozumiałem, że ja nie potrafię być sam... już nie umiem być sam. Szlag mnie trafia każdego dnia widząc te wszystkie szczęśliwe, zakochane pary ludzi. Ci wszyscy ludzie czekający na telefon, smsa czy też na przyjście tej swojej drugiej połowy. A ja sam... telefon milczy całymi dniami. Nie mogę spać... w głowie jedna tylko myśl, ciągle ta sama. Nawet gdybym chciał zapomnieć to nie potrafię. Nie chcę zapomnieć, nie umiem... Nie potrafię już z wszystkiego żartować, śmiać się. Uśmiech na mojej twarzy jest sztuczny, dobrze o tym wiem. Włożyłem maskę pod którą ukryłem ból i cierpienie. Myślałem, że będzie mi łatwiej, że gdy się rozstaniemy... znowu w coś uwierzyłem??? Może tak, może nie. Myślałem, że to nie będzie tak bolało, że nie będę o tym wszystkim tyle myślał. Jedyne pocieszenie w tym, że mówiąc 'kocham' nigdy nie kłamałem. Choć to marna pociecha. Tak bardzo chciałbym znowu czuć się potrzebny. Chciałbym znowu być kochany... nie chcę być sam. Nie potrafię być sam. Dawniej mi to odpowiadało, samotność była taka fajna. Robiłem co chciałem. Wydawało mi się to fajne. Teraz jest jednak inaczej. Ciężko mi jest. Wszystko mi ją przypomina, wszystko mi się z nią kojarzy. Całymi dniami zadręczam się pytaniami: Czy to musiało tak być? Czy można było temu wszystkiemu zapobiec? Czy to naprawdę musiało się tak skończyć? Czy ona jeszcze kiedyś wróci? Na żadne z tych pytań nie potrafię sobie odpowiedzieć. Nawet nie potrafię o tym nie myśleć. Im bardziej staram się o tym nie myśleć, to tym bardziej myślę. Chociaż tyle, że ostatnio sporo czasu spędzam w domu samotnie. Nikt dzięki temu nie widzi moich łez, które napływają do oczu, a których nie potrafię powstrzymać. Nie mówię, że to źle. Nawet nie próbuję się żalić. Zasłużyłem sobie, należało mi się. Chciałbym tylko jednak obudzić się pewnego dnia i znowu potrzebnym być. Mam dość tego zadręczania siebie samego. Wiem, że to do niczego nie prowadzi, że dzięki temu nic nie zyskam. Ale przecież nie można przestać kochać tak na żądanie. Chyba wszystko mnie przerosło, nie radzę sobie z tym wszystkim. Ale muszę być silny, wytrwać do końca. Choć nie wiem co przyniesie jutro, to jednak musze być silny. Dawniej byłem sam i dawałem sobie radę, to teraz też dam.

chce-tu-zostac : :