Archiwum 03 czerwca 2006


cze 03 2006 Rocznica poznania się
Komentarze: 1

3 czerwca, druga rocznica poznania się. Gdyby nie doszło do rozstania, dziś razem z Natalią świętowalibyśmy drugą rocznicę bycia razem. Jednak tak nie jest. Pomyśleć, że miał to być wyjątkowy dzień. Już w grudniu miałem wszystko dokładnie zaplanowane, o wszystkim pomyślałem. Miało być tak pięknie, tak romantycznie. Kwiaty, kolacja w Sphinksie, którego Natalia tak lubi... i najważniejsze pierścionek zaręczynowy. Tak, dokładnie dziś planowałem się oświadczyć. Nie w żadnym sierpniu tak jak mówiłem Natalii, miało to być dokładnie dzisiaj. Wmawiałem jej, że to będzie w sierpniu bo chciałem żeby się nie spodziewała, chciałem żeby to była niespodzianka. Nie będzie niespodzianki. Zamiast tego ten dzień spędzamy osobno, już nawet nie jako para. A miało być inaczej, zupełnie inaczej. Tak bardzo nie mogłem się doczekać tego dnia, tak bardzo mi zależało. Tak bardzo chciałem się oświadczyć. I nie była to jakaś spontaniczna decyzja. Była to chyba pierwsza dorosła i przemyślana dokładnie decyzja. Wiedziałem z czym się to wiąże, mimo to chciałem to zrobić, byłem tego pewny jak nigdy do tej pory. I nagle cały mój świat się zawalił. Wszystkie plany mogłem schować sobie gdzieś. Gdybym wtedy na studniówce zachował się inaczej, nie doszło by do tego wszystkiego, nie było by tego rozstania. Gdybym zachował się wtedy inaczej, teraz siedział bym, wpatrzony w pierścionek, czekając na nasze spotkanie i układając sobie jakiś tekst przemowy. Zresztą już w styczniu wiedziałem, że zaręczyn nie będzie. Jednak nadal wiązałem z tym dniem plany. to, że stałem się 'starą raną' w życiu najbliższej mi osoby, rana, której nie chce się rozdrapywać. Jednak ja się nie poddałem. Wierzyłem w potęgę miłości, w to, że miłość zwycięża wszelkie trudności. Może zbyt naiwny byłem, może zbyt wiele sobie obiecywałem. Jednak kiedy dostałem odpowiedź na zaproszenie wysłane w tym tygodniu, dotarło do mnie, że nie będzie żadnej kolacji, nie będzie dania mi jeszcze jednej szansy. Zamiast tego wszystkiego ja siedzę w domu nad stertą naszych zdjęć, przy włączonej, gdzieś w tle, naszej piosence i wspominam te wszystkie dobre dni, które przeżyliśmy wspólnie. Ktoś powie, że w ten sposób jeszcze bardziej się dobijam faktem, że to wszystko jest przeze mnie. Ja jednak nie wyobrażam sobie, że dzisiejszy dzień mógłbym spędzić inaczej. Nawet gdybym chciał spędzić go inaczej, to nie udałoby mi się. Nie uciekłbym od tego, bo to siedzi w głowie i nie pozwala zapomnieć. Czasami się zastanawiam czy Natalia tak naprawdę była ze mną kiedykolwiek szczęśliwa. A może po rozstaniu po prostu stwierdziła, że była to jej największa pomyłka. Jestem zwykłą podłą kreaturą, która na dodatek nie zasłużyła sobie na szczęście jakim jest Natalia. Tak wiele razy boleśnie ją skrzywdziłem i nigdy nie wyciągnąłem z tego wniosków. Musiałem dopiero ją strącić, żeby uzmysłowić sobie jak bardzo ją kocham, jak bardzo nie potrafię bez niej żyć i żeby przejrzeć na oczy jak wiele razy boleśnie ją skrzywdziłem. Nienawidzę się za to, za to, że w ogóle ktoś tak podły jak ja w ogóle się urodził. Jedno zawsze mi świetnie wychodziło, a mianowicie krzywdzenie innych. W tym nie było mi równych. Zawsze potrafiłem wszystko efektownie spieprzyć, a do tego nigdy nic mnie nie obchodziło, czy ktoś cierpi z mojego powodu, czy też nie. Całe życie byłem egoistą, nie zależało mi na niczym, ani nikim. Do czasu, aż poznałem Natalię, a może raczej do czasu, aż Natalia poznała taką podłą kreaturę jaką ja jestem. Cały mój świat wykonał zwrot o 180 stopni, wszystko się zmieniło. Pierwszy raz naprawdę zaczęło mi na kimś zależeć, kogoś pokochałem całym sercem. Nigdy nie wierzyłem w przeznaczenie, ale fakt, że poznałem Natalię był dla mnie prawdziwym przeznaczeniem. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, przestałem postępować egoistycznie. Jednak jedno się nie zmieniło, nadal świetnie potrafiłem krzywdzić bliskie mi osoby, a w tym przypadku najbliższą mi osobę. Krzywdziłem ją nawet nieświadomie, bo Natalii świadomie nigdy bym nie skrzywdził. I po raz kolejny musiałem wszystko spieprzyć, tyle, że tym razem w iście mistrzowskim stylu. Nienawidzę się, szczerze się za to nienawidzę. Jaki ja byłem ślepy, nie dostrzegając jak bardzo krzywdzę najbliższą mi osobę. Czemu ja musiałem tak bardzo boleśnie dostać w dupę od życia, żeby mi się otworzyły oczy, żebym dostrzegł jak podłą istotą jestem. Gdybym mógł tylko cofnąć czas i móc wszystko naprawić. Gdybym mógł coś zrobić żeby wszystko naprawić, żeby wszystko było jak dawniej. Oddałbym wszystko by móc to naprawić. Ale nie mogę zrobić nic, ta bezsilność najbardziej mnie irytuje. A tak bardzo mi jej brakuje. Brakuje mi jej ciepła, czułości, brakuje mi miłości, jej uśmiechu i milionów pocałunków składanych na mych ustach. Naprawdę mi jej brakuje, ale nawet sam sobie nie współczuje, za to wszystko co było złe, zasłużyłem sobie na samotność. Boje się teraz wykonać jakikolwiek krok. Boję się, że jeszcze bardziej wszystko spieprzę. Żyję nadzieją, ciągłą nadzieją na to, że jeszcze wszystko się ułoży, że pewnego dnia do siebie wrócimy. Jednak to tylko nadzieja. Nie wiem jak naprawdę jest, nie wiem czy Natalia jeszcze coś do mnie czuje, czy może też stałem się dla niej zupełnie obcym człowiekiem. Boję się o to zapytać, a raczej boję się odpowiedzi. Chciałbym znać odpowiedź na to pytanie, a jednocześnie bardzo się boje poznać odpowiedź na to pytanie. Po odpowiedzi na zaproszenie na kolację mogę tylko się domyślać, że Natalia chce zakończyć związek definitywnie. Zostały mi tylko fotografie i ta śliczna buzia która uśmiecha się do mnie z każdego jednego zdjęcia, Boże jak bardzo mi jej brakuje. Jak bardzo chciałbym, żeby wtuliła się w moje ramiona, tak bez słowa przytuliła się... Żeby to wszystko okazało się tylko snem, żeby znów być z nią.

PS. Jednak gdzieś pójdziemy razem. Mogliśmy iść już wczoraj, jednak po oddaniu krwi nie najlepiej się czułem. Strasznie mi się kręciło w głowie, myślałem już, że nie wysiedzę na wykładzie, w sali duszno, okna pozamykane. Niepotrzebnie szedłem na ten wykład, może trzeba było zostać w domu. Teraz przynajmniej wiem, że z oddawania krwi co dwa miesiące nic nie będzie, bo mam słaby organizm, który po poprzednim pobieraniu krwi nie doszedł jeszcze do siebie. Więc z wczorajszego wypadu na jakąś pizze nic nie wyszło, a szkoda, bo bardzo chciałem iść. No, ale może pójdziemy w jakiś inny dzień, o ile propozycja będzie wciąż aktualna.

chce-tu-zostac : :