Archiwum 25 września 2005


wrz 25 2005 Miłość się zmienia...
Komentarze: 2

Zawsze jest tak, że temat na nową notkę wynika z obserwacji otoczenia. Tak jest i tym razem.

 

 Kolejne już pytanie, na które ciężko mi jest znaleźć odpowiedź. Pytanie jak dla mnie dość trudne by odpowiedzieć na nie jednoznacznie. A brzmi ono następująco: Czy z czasem przestajemy kochać tak bardzo mocno kogoś jak kochaliśmy na początku? A może kochamy inaczej... ??? Skąd takie pytanie zrodziło się w mojej główce? Już wyjaśniam. Był u mnie dzisiaj najlepszy przyjaciel, od paru dni zakochany na zabój. Dostaje od jakiegoś czasu masę cieplutkich i czułych smsów od tej swojej drugiej połówki. Zresztą on wysyła nie mniej identycznych. Kiedy patrzyłem na niego siedzącego i klepiącego w telefon kolejnego smsa, przypomniało mi się coś. To było jak piorun walący we mnie z impetem. Widząc przejęcie i troskę swojego przyjaciela uświadomiłem sobie, że ja też taki byłe. Właśnie byłem, ale już nie jestem. Byłem czuły, dbałem o swoje Słoneczko, troszczyłem się, chciałem, żeby czuła, że jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Jednak po tym przebłysku w głowie zrodziło się pytanie czy ja przestaję kochać? Jednak szybko sobie odpowiedziałem, że jest to niemożliwe. Zarówno ja i Słoneczko wiemy czemu jest to niemożliwe. No to skoro nie to jest przyczyną 'zaniedbywania' Ukochanej, to co? Doszedłem do wniosku, że po prostu zacząłem kochać Natalię inaczej. Odbyliśmy rozmowę (co prawda tylko na gg, ale jednak) na ten temat. Podczas tej rozmowy Natala uświadomiła mi, że jak faceci  zdobywają kobietę to robią wszystko żeby ją zdobyć, dosłownie wszystko. Stają na głowie, robią rzeczy, których nigdy wcześniej nie robili. A  jak już zdobędą no to już tak się bardzo nie starają. Na początku nie chciałem się z tym twierdzeniem zgodzić, ale Nusia kazała mi przypomnieć sobie jaki byłem na początku naszej znajomości. Jaki byłem?! Tu pozwolę sobie zacytować moje Słoneczko: "Taki wrażliwy, kochaniutki, taki nieśmiały byłeś. Wtedy jak się troszczyłeś, jak się martwiłeś, jakbyś mógł to miotłą zamiatałbyś chodnik, po którym miałabym przejść tak żebym czasem się nie pobrudziła". Jak już napisałem na początku nie chciałem tego zaakceptować, jednak myśląc teraz na spokojnie nad tym wszystkim to jednak coś w tym jest. Ale czemu się tak dzieje, czy jest to normalne? A może to tylko ze mną coś jest nie tak? Trudne pytanie, żeby jednoznacznie odpowiedzieć. Ale idąc tym tropem, skoro zdobyłem swoje Słoneczko tzn., że teraz już nie muszę się starać o nie?! Czy ja się powoli zamieniam w faceta, który siedzi całymi dniami przed telewizorem z puszką piwa w ręce? Faceta, którego nic więcej poza telewizorem nie obchodzi? Faceta, zbyt pewnego siebie, ze kobieta od niego nie odejdzie? No dobra przyznaje facet z piwem nie jest dobrym przykładem, ale czy ja jestem zbyt pewny siebie? Wiem, że o kobietę trzeba dbać. Do dzisiaj wydawało mi się, że dbam. Jednak po dzisiejszym dniu mam masę wątpliwości co do tego. Ale nie mnie sądzić to jaki jestem. Moje Słoneczko

chce-tu-zostac : :