Historia naszej miłości
Komentarze: 0
Pamiętam to tak dobrze, jakby to było zaledwie wczoraj. Nawet do głowy by mi nie przyszło, że wycieczka szkolna może tak bardzo odmienić moje życie. Nie chciałem jechać, w ostatniej chwili chciałem zrezygnować, wysłać kumpla zamiast siebie. Nie wyszło... i musiałem jechać. Teraz wiem, że dobrze się stało. Ostatnio nawet zastanawiałem się jakby to było gdybym nie pojechał na tą wycieczkę. Na pewno bym nie poznał Natalii, a moje życie dalej by pewnie było szare i nudne.
Pamiętam kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem, kiedy pierwszy raz mogłem się jej dobrze przyjrzeć. Staliśmy przed domkiem, ona ubrana w moją bluzę... pamiętam doskonale jak bardzo pięknie wtedy wyglądała. Jeszcze to światło żarówki dodawało jej pewnego tajemniczego uroku. Zaintrygowała mi... Całą noc o niej myślałem... miłość od pierwszego wejrzenia?! Chyba tak... tzn. teraz wiem, że tak. Chciałem odzyskać bluzę, ale tak naprawdę nie o bluzę mi chodziło. Chciałem zobaczyć ją. Pamiętam jak kręciłem się przed ośrodkiem szukając jej. Przechodząc między ludźmi i dopytując się o nią. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że jakaś dziewczyna aż do tego stopnia mnie zainteresowała. Chciałem wykonać jakiś ruch, pokazać, że mi się podoba. I nagle na mnie spadło, że ktoś tak piękny jak ona może mieć chłopaka. I chyba się w jakimś sensie wtedy poddałem. Ale przecież nie do końca... przecież jeszcze tego samego dnia nosiłem ją na rękach. Wtedy pierwszy raz nie obchodziło mnie co sobie pomyślą znajomi i w ogóle wszyscy ludzie, którzy tam byli. Nasza znajomość zaczęła się bardzo szybko rozwijać. Kolacja, a po kolacji wracaliśmy razem do ośrodka, rozmawiając o wszystkim. I to długie siedzenie pod pustym domkiem tylko we dwoje i rozmawianie znowu o wszystkim. Właśnie wtedy nadarzyła się okazja aby dowiedzieć się czy ma chłopaka... rzucone niby żartem, że "ciekawe co na to Twój facet?". I choć niby odpowiedź padła szybko, to dla mnie to była wieczność. Po cichu liczyłem na to, że powie, że jest sama, że nie jest z nikim związana. Nie powiem, że mnie nie ucieszyła jej odpowiedź. Ucieszyła i to bardzo, chciałem to usłyszeć. A potem w domku, kiedy leżeliśmy razem. Kiedy zapytała się czy może położyć głowę na mojej piersi... było to najsłodsze pytanie jakie kiedykolwiek usłyszałem. Bałem się oddychać kiedy sobie tak leżała. Bałem się, że usłyszy i poczuje jak mocno wali mi serce. I ta noc spędzona razem. Wspaniale mi się spało... przytuleni do siebie. Nadszedł ostatni dzień, a ja podczas marszu trzymałem ją za rękę... jak jej wtedy mówiłem, żeby się nie przewróciła. Ale prawda jest taka, że chciałem czuć jej bliskość. Numer telefonu, tak głupio wywalczony. Jednak wiedziałem, że to jedyna okazja, żeby go zdobyć. Ten powrót do Rzeszowa, jej głowa na moim ramieniu. I parking przed szkołą. Nie chciałem się z nią rozstawać, chciałem spędzić z nią jeszcze trochę czasu. Jeszcze tego samego dnia wysłałem jej smsa, już wtedy nie potrafiłem bez niej wytrzymać (zresztą do dziś mi to zostało). Nie mogłem doczekać się poniedziałku. Chciałem ją jak najszybciej zobaczyć. Mimo, że miałem próbną maturę - miałem to gdzieś, chciałem wyjść z sali jak najszybciej. Zobaczyć Natalię. Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę biegałem po całej szkole szukając jej. "Szukajcie, a znajdziecie" i znalazłem. Fajnie było się wtedy do niej przytulić. Znowu czuć jej ciepło, jej bliskość. Dni jakoś mijały, powoli. My chodziliśmy na spacery. Rok szkolny coraz szybciej się kończył. Nie było już sensu chodzić do szkoły, ale przyszliśmy. Pamiętam, że zaproponowałem jej, że odprowadzę ją na przystanek. ale wcześniej wpadniemy do mnie do domu. Trochę się zasiedzieliśmy... wykorzystałem sytuację wtedy, przyznaję. Chciałem ją pocałować i odważyłem się. Pamiętam, że wcześniej się zapytałem czy mogę... serce waliło mi jak oszalałe. Mój pierwszy pocałunek. Niesamowite doświadczenie. Mógłbym trwać w tym pocałunku wieczność. Co prawda tamte dni już nie wrócą, ale były to najpiękniejsze dni w moim życiu. Przeżyłem coś najpiękniejszego. A najważniejsze, że znalazłem wtedy miłość swojego życia. Późniejszy okres już nie był taki kolorowy. Z czasem zaczęły się kłótnie, sprzeczki, niedomówienia. Ja się zmieniłem, wkradła się zaborcza zazdrość. Nie dostrzegałem tego jak bardzo ją ranię. A przecież zapewniała, że będzie mnie zawsze kochać, nigdy nie zostawi, że nie mam powodu do tego by być zazdrosnym. Nie chciałem słuchać. Coraz częściej się kłóciliśmy. I tym sposobem dochodzimy powoli do wielkiego finału. Studniówka - parę zdań za dużo powiedzianych i się zaczął koszmar. Przestaliśmy się spotykać, licząc na to, że coś się zmieni na lepsze. Ale było tylko gorzej. Półtora miesiąca zawieszeni w próżni czekając na lepsze dla nas dni. Te dni jednak nie nadchodziły, więc trzeba było coś postanowić co do naszej przyszłości. No i w końcu się rozstaliśmy. Po 20 miesiącach bycia razem przestaliśmy być oficjalnie parą. Tych wydarzeń nie ma sensu opisywać bo notka o naszym rozstaniu jest już napisana. Późniejsze moje myśli też są spisane. Więc poprzestanę na tym co napisałem.
To śmieszne, ale człowiek zaczyna doceniać to co ma (a raczej miał) dopiero wtedy, kiedy to straci. Tak było ze mną. Dopiero teraz wiem, że te 20 miesięcy mimo wielu nieporozumień i kłótni, tych wszystkich łez i tego całego zła jakie wyrządziłem to jednak był to najpiękniejszy okres w moim życiu. Przeżyłem chwile, których nie da się odtworzyć, powtórzyć. Wiem też, że w moim życiu nie będzie piękniejszych chwil od tych, które przeżyłem z Natalią. Nie da się też tych chwil zastąpić innymi i kto wie może przeżytymi z inną. To są chwile najcenniejsze dla mnie. Chwile bezcenne, które wiecznie będą żyły w mojej pamięci i w moim sercu. Bo przecież dzięki nim pierwszy raz pokochałem. Tych pierwszych razów było znacznie więcej: pierwszy pocałunek, pierwsze 'kocham', pierwszy poważny związek, pierwszy długi związek, pierwsza chęć oświadczenia się, pierwsza chęć posiadania córki :P i wiele innych pierwszych razów... Ta historia naszej miłości co prawda jest opisana w wielkim skrócie, ale nie widzę potrzeby dokładnego opisywania zdarzeń. Jak już napisałem te wydarzenia są żywe w mojej pamięci i tam są najbezpieczniejsze.
Jak tak sobie myślę o tych naszych pierwszych dniach, o tej wycieczce. To trudno mi uwierzyć, że naprawdę się rozstaliśmy. Przecież jeszcze nie tak dawno temu oboje byliśmy pewni tego co czujemy. A teraz już nie ma nas. Jeszcze nie tak dawno temu nawet do głowy by nam nie przyszło, że do tego może dojść. Teraz zostały już tylko najpiękniejsze wspomnienia tamtych dni...
Dodaj komentarz